Miłosne życzenia. Dziękuję Ci za spędzone z Tobą chwile, Za Twój radosny uśmiech i spojrzenie miłe, Za Twoją czułość i zrozumiałość, I w trudnych chwilach pocieszenie, Za Twą cierpliwość i wytrwałość, Za Twych gorących ust rozkosz całą, Za ciepło Twego wtulonego ciała, Za to, że gdy ja się poddałam,
Dawno temu odwiedziła mnie w sklepie stara cyganka. Zapytała czy chce by mi powróżyła. Odpowiedziałem, że nie. Ona jednak chwyciła mnie za rękę i zaczęła z niej czytać. Powiedziała, że będę bogaty, będę żył 93 lata ale nie będę miał szczęścia w miłości. Spytała dokładnie tak czy mówi mi coś imię Maria.
Nie słyszałem o przypadku, aby dziecko w wieku poniżej 12 lat samo świadomie chciało porzucić swego rodzica biologicznego, tak samo dzieje się w przypadku zwierząt. Natomiast zdarzały się przypadki, że rodzice porzucali swe potomstwo, co oznacza, że u dorosłych relację do własnych dzieci można nazwać miłością rodzicielską
Szczęścia, zdrowia, pomyślności, czerp z życia same radości! Niech los Ci zawsze sprzyja, a co złe niech Cię omija. Dużo słodkości, szczęścia w miłości, samych luksusów, milion całusów. Niech odejdą precz gorycze z głębi serca Tobie życzę. O czym myślisz, o czym marzysz niech Ci w życiu się przydarzy!
Stwierdził, że nie zniesie więcej tych awantur i jej wiecznie skwaszonej miny. Odszedł. - Chciałam mieć dziecko, dom i rodzinę. Patrzyłam na swoje koleżanki, którym udało się zbudować związki i pytałam, dlaczego nie mam szczęścia w miłości. Myślałam, że to jakaś rodzinna klątwa, karma, kara za grzechy przodków - mówi
Martyna Wojciechowska nie ma szczęścia w miłości. Dziennikarka i podróżniczka miała dużego pecha do mężczyzn, a kiedy wydawało się, że w końcu znalazła tego jedynego i ułoży sobie życie, on postanowił ją opuścić po zaledwie trzech miesiącach małżeństwa.
Gdy Organizacja Narodów Zjednoczonych ustanowiła w 2013 roku 20 marca jako Międzynarodowy Dzień Szczęścia, miała na uwadze zupełnie inne sprawy. Chodziło jej o spełnienie podstawowych
Wszyscy w istocie wiemy, że najważniejszą rzeczą w naszym życiu jest miłość. Jeśli mam miłość - wszystko inne jest tak naprawdę drugorzędne. Ale jeśli mam wszystko inne, a nie mam miłości - wszystkie pozostałe rzeczy nie pomagają. Kiedy nie mam pieniędzy, nie mam niczego, ale mam miłość – wtedy moje życie jest w porządku.
Pola Raksa: mąż aktorki niestety nie był przykładem wiernego i kochającego towarzysza życia. Portal film.wp.pl podaje informacje o kilku mężczyznach, którzy pojawili się w życiu gwiazdy, jednak nigdy nie udało jej się zaznać długotrwałego szczęścia w miłości. Dlaczego najpiękniejsza polska aktorka miała takiego pecha do mężczyzn? Pola Raksa znana jest Polakom z serialu
408 likes, 7 comments - rowno_waga.ady on October 16, 2021: "NIKARAGUA- CO WARTO WIEDZIEĆ Doskonale pamiętam ten moment, który został uchwycony na pier"
3nKBkkb. Ileż to razy słyszę od kobiet – „Chyba nie mam szczęścia w miłości”. Tymczasem to nie kwestia szczęścia, nieszczęścia, losu czy przeznaczenia. To kwestia pracy nad sobą. Czasem nawet terapeutycznej. Ale to naprawdę jest do zrobienia! Dziś chcę napisać o dwóch typach kobiet. Jedne nie mają w sobie wdrukowanej odpowiedzi na miłość, bo same takiej odpowiedzi nie otrzymały. Drugie szukają wokół winnych zamiast skupić się na odkrywaniu prawdziwych przyczyn problemów. Inna sprawa, że zwykle nikt nie jest bez winy. Pierwsze były kochane „bez wzajemności” (albo przynajmniej tak to we wczesnym dzieciństwie odebrały), dlatego dziś, nawet jeśli twierdzą, że w związku oczekują wzajemności, to gdy ją otrzymują, dzieje się z nimi coś niepokojącego. Drugie, również nieszczęśliwe, zrzucają odpowiedzialność na inne kobiety (należące często do grupy pierwszej), które „odebrały” im ukochanych. Natomiast rzadko skupiają się na tym, aby pomyśleć, jaką rolę one same oraz ich w pełni sprawni umysłowo partnerzy w tym układzie odegrali. Tajemnicze przyciąganie Zacznę od pewnej obserwacji. Zadziwiają mnie kobiety, które angażują się w związek z żonatym albo po prostu zajętym mężczyzną. Zadziwiają mnie nie dlatego, że pozwalają sobie na tę znajomość (po pierwsze, każdy ma prawo szukać swojego szczęścia, po drugie, czasem mniej lub bardziej głupie zauroczenie jest w stanie dopaść każdego), ale ponieważ będąc już w tej relacji, wyolbrzymiają ją, jakby znaczyła więcej niż znaczy. Z ich ust padają następujące zdania: Jest żonaty, ale tak naprawdę kocha tylko mnie. Mieszka z nią, ale to ze mną chce się spotykać i spędzać wieczory na mieście. Ma partnerkę, ale nie jest z nią szczęśliwy, skoro romansuje ze mną na fejsie. Od dawna planuje się rozwieść. Jest pewna grupa kobiet, które w tej sytuacji czują się wyróżnione. Czasem wręcz czerpią satysfakcję z takiego układu. Lubią pozostawać w roli tej niby „lepszej”, ale drugiej. Jeszcze raz podkreślam – nie piszę o dziewczynach, które zakochały się nieszczęśliwie i czują, że aktualny układ nie jest dla nich komfortowy, wiedzą, że taka sytuacja nie może trwać wiecznie, zdają sobie sprawę, że muszą zostać podjęte decyzje. Piszę o tych, które już się zaangażowały, i którym o dziwo nie jest w tym niefortunnym układzie jakoś specjalnie źle. Właściwie to nawet szczególnie nie cierpią. Odczuwają natomiast dziwny rodzaj satysfakcji, płynącej z zaistniałego układu. Nieperfidnej. Naturalnej. Zajrzyjmy głębiej Na poziomie racjonalnym taka kobieta pragnie być wreszcie tą pierwszą, jedyną dla swojego partnera, i pewnie chce, aby jak najszybciej zakończył on poprzedni związek, ale…. No właśnie. Jest „ale”. Okazuje się, że kiedy znikają przeszkody dla tego związku i zakochani są już razem, zaczynają się problemy. Różnorodne problemy w ich relacji, np. w komunikacji, w dawaniu sobie swobody, wolności, miejsca na rozwój, w nierównoległym wspieraniu się itp. Zaczęłam ten artykuł od opisu kobiety. Dziewczyny, która potrafi być najwspanialszą partnerką, najbardziej zdeterminowaną i pomagającą ukochanemu we wszystkim, dopóki z nim nie jest. Kiedy osiąga stan relaksu, swobodnego, stabilnego życia we dwoje, wbrew rozsądkowi i wszelkim oczekiwaniom zaczyna ten stan burzyć. Tak jakby jej szczęście utrzymywało się tylko w pewnym („niezdrowym”) schemacie. A mianowicie – jest jej dobrze, kiedy dąży, stara się, walczy o miłość, ale nie kiedy ją osiąga. Jest „szczęśliwa”, kiedy funkcjonuje w znanym dla siebie układzie – gdy widzi zaangażowanie i wszelkie uczucia ze strony swojego partnera, ale jednocześnie ma poczucie, że nigdy nie doświadczy ich w całości. Nigdy ów mężczyzna nie będzie z nią w pełni. Inne rodzaje niedostępności partnera Przeznaczyłam sporo miejsca na opisanie przykładu dosyć kontrowersyjnego – kobieta angażuje się w związek z zajętym mężczyzną. Ale jest jeszcze wiele innych form niedostępności partnera, które mogą być dla dziewczyny o takim typie osobowości niezwykle pociągające. Na przykład wycofywanie się mężczyzny, mała uczuciowość z jego strony, natura samotnika, depresja, uzależnienia. Ostatecznie bycie „drugą”, bycie kochanką albo nieszczęśliwie zakochaną partnerką daje kobiecie pewien rodzaj – aż trudno to tak nazwać, ale jednak – „satysfakcji”. Zwyczajnie – ona się w tym odnajduje. Poszerzyć granice szczęścia Ktoś, kto żyje w takim schemacie, szablonie, musiał go kiedyś nabyć. Jest to dla mnie niezwykle smutne. Tym bardziej że nikt sobie takiego wzoru funkcjonowania w relacji sam nie wymyślił, nie zażyczył go sobie, nie prosił o niego. Jednak stało się. Nie zamierzam dziś wracać do dzieciństwa i szukać tam potencjalnych przyczyn. Nie czas i miejsce na to. Chociaż w procesie terapii zwiększenie obszaru świadomości i poznanie przyczyn może niezmiernie pomóc. Zrozumienie ułatwia. Jednak sama wiedza niewiele daje. Tu trzeba zmiany schematu, schematu wewnętrznego, utrwalanego latami. Terapia. Plus nowe doświadczenia. Ale jaka potem wolność. Jaka przemiana. Jaka ulga. Nowe, zupełnie inne kierunki i drogi. Kobieta celowo niszcząca związki czy nieszczęśliwa dziewczyna? Bardziej niż na szukaniu przyczyn i zachęcaniu do terapii (choć to jak najbardziej), zależy mi na zwiększeniu naszej świadomości i zmianie sposobu postrzegania. A co za tym idzie, powstrzymaniu się od oceniania. Nie znaczy to jednak, że komukolwiek wolno od tak sobie rozbijać małżeństwa. Nie znaczy to również, że każdy powinien być usprawiedliwiony ze względu na swoją osobowość. Jeśli czytając ten tekst czujesz, że to o Tobie. Wszystko jest do zrobienia. Jeszcze wiele można zmienić. Jeśli nie masz takich doświadczeń, nie oceniaj, zrozum. Bądź powściągliwa, spokojna i mądra. A jeżeli to właśnie Twój związek został zagrożony przez taką kobietę, interwencje względem niej niewiele pomogą. Najbardziej liczy się relacja – Twoja z Twoim partnerem, mężem, ukochanym. Dlatego zwykle nie powołuję się na solidarność kobiet, kiedy w grę wchodzą uczucia, związek, psychika. Nieszczęścia dwa Jedna biedna wzdycha, że chciałaby wreszcie trafić na kogoś normalnego, a tu znowu trafia jej się „nieszczęśliwa miłość”, bo on zajęty albo „trudny z charakteru”. No ale będzie o niego walczyć. Chyba nigdy nie przeszło jej przez myśl, że to nie „mężczyźni jej się trafiają”, ale najzwyczajniej w świecie ona sama takich wybiera. Właśnie tacy ją pociągają. Na takie związki pozwala. Druga biedna wzdycha, że niektóre to mają tupet… Tylu wolnych facetów na świecie, a one bez skrupułów przymilają się do akurat do tych zajętych – rozbijają małżeństwo, dzieciom ojca zabierają, a jej męża. Gdyby się taka na horyzoncie nie pojawiła, wszystko byłoby w porządku. Czy na pewno? Naprawdę nikt tu nic nie miał do powiedzenia? Jedna „nie ma szczęścia w miłości” i druga „nie ma szczęścia w miłości”. Tymczasem miłość to nie loteria. Nikomu nic się nie trafia.
Masz wrażenie, że jesteś skazana na samotność? Wielokrotnie próbowałaś układać sobie życie, ale zawsze kończyło się tak samo? Szczęście w miłości Ciebie nie dotyczy? Cóż.. Czy masz świadomość, że TYLKO od Ciebie zależy, czy je wreszcie odnajdziesz? Wystarczy tylko trochę nad sobą popracować! Szczęście w miłości – dlaczego Cię omija? Uważasz, że musisz mieć figurę modelki, niebywały intelekt, i najlepiej to jeszcze jakieś zdolności nadprzyrodzone, żeby odszukać kogoś, kto będzie w stanie Cię pokochać? Bzdura! Nie bez powodu mówi się, że każda potwora znajdzie swego amatora. Jestem zdania, że szczęście z w miłości może odnaleźć KAŻDY ale dopiero wtedy, kiedy rzeczywiście orzeknie, że tego chce! Czasami, kiedy mam wolny wieczór (co zdarza się niezwykle rzadko) włączam sobie muzykę, biorę do ręki książkę, która dawno już czeka na swoją kolej, nakrywam się ciepłym kocem i popijając gorącą herbatę myślę sobie – kurcze.. jaka ona gorzka. Byłaby o wiele słodsza, gdybym mogła wypić ją nie sama, a z kimś. A później dochodzę do wniosku, że przecież mogłabym, gdybym tylko chciała. Ale skoro tego nie robię, to najwyraźniej nie chcę. Wielokrotnie marudziłam nad swoim losem, że ja taka samotna, że (kurczę blade! ) spotykam samych dupków. Albo na początku jest wielkie gruchanie gołąbków a później bach – cała ta słodko cukierkowo urocza sytuacja znika, niczym rozpryśnięta bańka mydlana. Nie zastanawiałam się dlaczego – bo i po co.. czasu brakowało na takie rozkminy.. z resztą.. czy tylko na rozkminy? Brak czasu to podstawa rozpadu związków AMEN! Na tym etapie nie doszukiwałabym się nawet żadnych innych powodów. No bo jak długo będzie przy Tobie trwał koleś, który dwoi się i troi, żeby tylko się z Tobą spotkać, a Ty wiecznie masz jakieś „ale”.. Bo dzieci, bo dom, bo praca – godziny pracy już dawno za Tobą off course, ale Ty i tak chcesz zrobić więcej/lepiej/na zapas – bo szczeble kariery.. Kto wejdzie po nich za Ciebie? No wiecznie jakieś ALE. Nie widzisz tego? Ja nie widziałam. Szczęście w miłości – a co to w ogóle jest ta miłość? Właściwie mogłabym się upierać, że ona nie istnieje. No wiadomo, że taka rodzicielska, to oczywista oczywistość, ale ta między kobietą a mężczyzną ABSOLUTNIE NIE. Jakiś pociąg seksualny, zauroczenie, zadurzenie, nie wiem no.. cokolwiek. Ale miłość? Phi! A tu taki Tobie powie, że on wierzy, i to od pierwszego wejrzenia. No sorry, ale na mnie takie słowa działają jak płachta na byka. Początki zawsze są fajne. Dopóty, dopóki nie uświadomimy sobie, że ten niby tak bardzo podobny do nas osobnik tak naprawdę różni się od nas diametralnie. I będzie zgrzyt. Oj będzie, i to nie jeden! A jak się dobrze zawiasów nie naoliwi 😉 (ekhm.. bez skojarzeń) to będzie tak zgrzytać, i zgrzytać, aż zardzewieje. No ale dobra.. załóżmy, że jednak – jakimś cudem – ogarnęłaś to szczęście w miłości. Że się trafił jakiś Romeo z różą w zębach, albo Grey na całego. (Cóż no.. każdy ma swoje preferencje, nie?) 😉 Ogarnęłaś.. I co dalej? Szczęście w miłości – jak je zatrzymać? Kompromis. Wiesz co to takiego? Pewno Wiesz, bo jak tu żyć bez kompromisów. Ale wolisz rządzić, ustalać reguły gry. Wprowadzać wiecznie własne zasady nie biorąc pod uwagę jego propozycji. Oj jak ja to znam – DOSKONALE. A bez kompromisów nie da się zbudować absolutnie nic. Niezależnie od tego, czy ma to być przyjaźń, miłość czy diabli wiedzą co jeszcze. I bez rozmowy. Bo to ona do tych kompromisów prowadzi. I do poznawania potrzeb drugiej osoby. Nie mam szczęścia w miłości. I doskonale wiem, że to jedynie moja „zasługa”. Bo zawsze jest coś ważniejszego, i nie ma czasu na miłość. A może ja po prostu jestem samowystarczalna? (sesese 😉 ). Nie ten czas, nie to miejsce (chyba 😉 ) jednak kiedy tak obserwują starania każdego kolejnego amanta i słucham tego co do mnie mówi- zazwyczaj bardzo wprost – wyciągam z takich znajomości WAŻNE nauki. I Wiecie co? Jak przyjdzie w końcu ten odpowiedni moment, to będę wiedziała co zrobić, żeby to swoje szczęście odszukać i zatrzymać przy sobie. Czego życzę i Wam a przy okazji zapytam – jak to jest z tym Waszym szczęściem w miłości? Jest.. czy go nie ma? 😉 Może Ci się spodobać Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204 Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/ on line 204
– Swoją książkę kieruję do kobiet, które utknęły w toksycznych bądź niesatysfakcjonujących relacjach i czują, że chcą żyć inaczej, że chcą być szczęśliwe, ale nie wiedzą, co dalej. Do kobiet, które chcą zobaczyć, co to znaczy “miłość od siebie do siebie” i chcą ją budować. Do kobiet, które nie rozumieją, dlaczego mają za sobą wyłącznie nieudane relacje. Do kobiet, które pragną w końcu skoncentrować się na sobie. Do kobiet, które wszystko zaczynają od nowa. – wylicza Magdalena Walczak, autorka poradnika duchowego “Labirynt – Alicja w Krainie Schematów”. Germanistka z wykształcenia, nauczycielka języka niemieckiego z zamiłowania, specjalistka ds. transakcji oszukańczych z zawodu, rozkochana w słowie i metaforach, w ludziach i naturze. Skąd więc pomysł na napisanie książki “Labirynt – Alicja w Krainie Schematów”? Wszystko stało się “samo”. W trudnym momencie mojego życia, jesienią 2017 roku, gdy nie wiedziałam, co dalej, pewna przyjazna dusza powiedziała mi, że mam założyć sukienkę i z gracją zacząć przechadzać się po własnym Labiryncie, ale, że jednocześnie mam spisać ten czas w instrukcje – w pamiętnik transformacji. Zaczęłam więc! Na początku nie było Alicji, tylko postać dziewczyny, o której wiedziałam jedynie to, że jest kobietą mocy, a one nie poddają się tak łatwo (śmiech). A samo pisanie? Kocham pisać od zawsze! To jest mój żywioł, sposób wyrazu. Nie sądziłam jednak, że umiem napisać coś innego niż krótkie, poetyckie notki na pudełkach od zapałek. Okazało się, że życie właśnie po to postawiło mnie pod ścianą – żebym napisała ponad 200-stronicową książkę. Tytuł książki może wskazywać, że mamy do czynienia z pewnego rodzaju przewodnikiem duchowo-psychologicznym. Dobrze zgaduję? O czym jest Twoja debiutancka książka? Zgadza się – to przewodnik po relacji z samą sobą w kontekście toksycznej relacji z mężczyzną. Jest źle, Alicja nie chce być częścią czegoś, od czego jest uzależniona, ale bez czego… nie może żyć. Zaczyna więc samą siebie rozkładać na czynniki pierwsze – uczucia, programy, schematy, przekonania. Dzieje się to przy pomocy metaforycznej i bajkowej oprawy Labiryntu. Na porządku dziennym są tam wyrastające z ziemi stoliki z herbatą, tajemnicze chatki w lesie albo plansze do gier. Dziewczyna spotyka na swojej drodze pomocników, rodziców, babcię, ukochanego, a nawet Anioła Stróża. W rzeczywistości jednak wszystko to jest tylko lustrem, w którym odbija się ona sama. Przechodzi więc przez proces uwolnienia. Czy jest to przewodnik? Tak. Bo każdy poprowadzi w tym Labiryncie do wyjścia… samego siebie (śmiech). Spotykam się od wielu lat z pojęciem “Self-love”. Nie rozumiałam go, nie wiedziałam “jak to się robi”, więc stworzyłam Labirynt, w którym pokochałam siebie i rozwinęłam temat “miłości od siebie do siebie”. Każdy będzie miał taką możliwość. Na początku książki jest miejsce, gdzie wpisujemy, z jakim problemem wchodzimy do środka. Do kogo kierujesz “Labirynt…”? Masz sprecyzowaną grupę odbiorców? Kto powinien sięgnąć po twoją książkę? Przepraszam panów, których uwielbiam (śmiech), ale zdecydowanie kieruję ją do kobiet. Do kobiet, które utknęły w toksycznych bądź niesatysfakcjonujących relacjach i czują, że chcą żyć inaczej, że chcą być szczęśliwe, ale nie wiedzą, co dalej. Do kobiet, które chcą zobaczyć, co to znaczy “miłość od siebie do siebie” i chcą ją budować. Do kobiet, które nie rozumieją, dlaczego mają za sobą wyłącznie nieudane relacje. Do kobiet, które pragną w końcu skoncentrować się na sobie. Do kobiet, które wszystko zaczynają od nowa. Do wrażliwych osób, które po prostu kochają metafory, psychologię, poezję i “Alicję w Krainie Czarów”. Do mężczyzn, którzy mają ochotę zajrzeć do naszego świata albo zrobić prezent swojej partnerce. Czy wyjście z labiryntu jest łatwe? I czy zawsze to, czego pragniemy jest dla nas faktycznie najlepsze? Wyjście z Labiryntu nie jest łatwe, bo nie jest łatwo spojrzeć prawdzie w oczy (śmiech). Alicja decyduje się spojrzeć sobie w oczy na najgłębszych poziomach podświadomości. Opisuje schematy, z których jest utkana, chodzi po wielkim polu minowym własnych przekonań. Ale wszystko polega właśnie na tym, że ona nie kroczy po tym polu z kosą i nie wycina swoich korzeni w pień, tylko z klasą rozbraja niedoskonałości, głaszcze je po głowie i tym samym wiele też musi wybaczyć. Daje sobie prawo czuć wszystko, co się tam wydarza, nie neguje tego i paradoksalnie rośnie w siłę. Czy zawsze to, czego pragniemy, jest dla nas najlepsze? Nie, z reguły jest zupełnie odwrotnie. Świetne pytanie, bo podsumowuje sedno książki. Po pierwsze często relacja, której pragniemy, boli nas najmocniej na świecie, bo wołamy i przyciągamy ją “od strony” tkwiących w nas schematów. W końcu każdy człowiek chce być kochany, a z jakiegoś powodu często trzymamy się ogromnego zranienia, więc najpierw musimy uzdrowić siebie i potem okazuje się, że… już nie chcemy tego związku. Po drugie zwykle życzymy sobie nie tyle spełnienia danego marzenia, ale mamy wyobrażenie o drodze, którą to spełnienie przyjdzie. Finalnie odbywa się to metodą, o jakiej nawet nie śnimy, że istnieje. Upieramy się więc często przy danym człowieku i danym sposobie realizacji celu, a gdy puścimy to wszystko, rzecz, na którą czekaliśmy stojąc w drzwiach, wpada do nas oknem (śmiech). Dlaczego wchodzimy do labiryntu? Dlaczego tak często gubimy się w swoim życiu? I co nas najczęściej, Twoim zdaniem, ogranicza w realizowaniu samego siebie, swoich marzeń i pragnień? Pisząc tę książkę, zrozumiałam, że ciągle wchodzimy w labirynty. Jeden się kończy, drugi zaczyna. I właśnie to jest najcenniejsze. Zauważyłam, że większość z nas, ja też, funkcjonuje od chwili do chwili, od zdarzenia do zdarzenia i to nazywamy szczęściem. No właśnie nie! To, co jest pomiędzy, stanowi prawdziwą tkankę życia. Ten Labirynt opisany w książce był dla Alicji zdecydowanie najtrudniejszy, teraz już pójdzie prościej (śmiech). Gubimy się w swoim życiu, bo z różnych powodów nie ufamy sobie, nie słuchamy własnych potrzeb. Ba! Nawet ich nie odkrywamy. A to z kolei wymaga odwagi. Robimy rzeczy wbrew sobie. Bo tak trzeba, bo tak zostaliśmy nauczeni, bo siebie stawiamy na ostatnim miejscu. Każdy byłby sfrustrowany. Ale, o ile dopuścimy do siebie jakikolwiek głos z wewnątrz, w końcu odzywa się bunt, a potem… przychodzą ogromne ilości gniewu. I dobrze! (śmiech). To moment, gdy zaczyna się walka o siebie. Ograniczamy się sami, ale mam tu na myśli bardzo często podświadomość i przewijające się w książce schematy oraz przekonania. Jak mamy być w szczęśliwym związku, skoro w podświadomości nosimy toksyczny wzór relacji? Powielamy coś, ale to nie jest nasza wina. Bardzo wiele osób jednak, zamiast działać, zostaje w roli ofiary. To pozycja poniekąd nobilitująca i wygodna, bo jesteśmy skrzywdzeni, współczuje się nam i… na tym się kończy. Książka pokazuje, że nie ma szczęścia i nieszczęścia w miłości. Sami kreujemy relacje, w pierwszej kolejności tę z samym sobą. Jak zbudować piękną i zdrową relację z samą sobą? Znasz jakąś skuteczną receptę? To bardzo ważne pytanie i Alicja przez całą drogę na nie odpowiada. Od czego powinnyśmy zacząć? Od dopuszczania do siebie własnych… emocji. W naszej kulturze złość jest słabością, płacz tym bardziej, a radość byłaby nawet super, ale szczęśliwym za bardzo też nie wolno być, bo ktoś pozazdrości i po co nam to? Własne emocje są dobre i piękne. To nasi pomocnicy, drogowskazy do zrozumienia siebie. Gniew może nam opowiedzieć o tym, że ktoś właśnie przekroczył nasze granice, a radość, że odkryłyśmy pasję i może czas za nią iść? Jeśli zaczniemy akceptować własne uczucia, to zaczniemy ich słuchać, a gdy zaczniemy ich słuchać, to zaczniemy poznawać siebie. To nie jest proste, ale warto. Gdy damy sobie prawo do przeżywania, to za chwilę zrozumiemy, że jesteśmy doskonale niedoskonałe i to jest w porządku. A jak już w swoich oczach staniemy się doskonale niedoskonałe, to będziemy potrafiły popełniać błędy. Rozpłaczemy się, pogłaszczemy po głowie i odpuścimy, a potem spróbujemy raz jeszcze. Gdy dajemy sobie prawo do bycia sobą, to w czasie kryzysu traktujemy siebie same jak ukochane dzieci – z czułością, natomiast w momencie, gdy trzeba podjąć męską decyzję – podejmujemy ją i mamy świadomość, że różnie to się może skończyć, bo takie jest życie. Ufamy sobie, więc i ryzykujemy. Relacja z samą sobą wiążę się z braniem odpowiedzialności za siebie, za własne uczucia, za przeszłość i za… tu i teraz. Jesteś szczęśliwa? Czujesz się kobietą spełnioną? Ta książka sprawia, że czuję się szczęśliwa. Jestem na początku drogi, która powoduje, że skaczę z radości. Wreszcie! Szczęśliwą jednak uczyni mnie zakończenie, którego jako pierwsza doświadcza Alicja, a które wykreowałam sobie w ostatnim rozdziale “Labiryntu…”. Czekam na materializację w mojej rzeczywistości i nie zdradzę, co to jest, tylko sprawdzę kto przeczytał książkę (śmiech). Na co dzień pracujesz z kobietami. Jak oceniasz współczesne Polki? Jakie jesteśmy w tej naszej codzienności? Ciężko mi jest generalizować, ale może powiem o tym, co jako pierwsze przychodzi mi na myśl. Kobiety w Polsce coraz mniej zadowalają się tym, co dostają i zaczynają sięgać po marzenia – nieważne, czy to się komuś podoba czy nie. Bardzo to cenię. Istnieje oczywiście grupa kobiet, które są nieszczęśliwe, ale nic z tym nie robią. Zawsze tak było i zawsze będzie. Ja w ostatnim czasie skupiam się i przebywam z kobietami, które nie tylko są przedsiębiorcze, rozwijają się, poprawiają jakość swojego życia, ale również wspierają się i inspirują. Doceniam mądrość Polek. Wśród kobiet mnóstwo jest zazdrości i podcinania sobie skrzydeł. Trzymam kciuki, żebyśmy umiały działać razem, bo to niezwykła moc. Jednocześnie w związku z Twoim pytaniem przychodzi mi do głowy stwierdzenie, które uważam za prawdziwe od lat: przyjaciół nie poznaje się w biedzie, ale zdecydowanie w szczęściu i sukcesach. Kocham świadome kobiety i uważam, że jest ich coraz więcej. O czym marzy Magdalena Walczak? Ale trudne pytanie (śmiech)! Marzę o tym, żeby moja książka dotarła do każdej kobiety na tym świecie, która jej potrzebuje. Marzę, by była konkretnym wsparciem i inspiracją, a jeśli trzeba – ratunkiem oraz nowym początkiem. Mamy również kilka chytrych pomysłów związanych z Alicją, ale o tym na razie cicho sza. I tak… marzę o tym, żeby ta dziewczyna zrewolucjonizowała moje życie – już to robi! (śmiech). Rozmawiała: Ilona Adamska *** Książkę można zamawiać w przedsprzedaży na stronie: